Jest ustawa, jest szum. Można naczytać się bzdur. Dziś artykuł z Faktu: Rewolucja w służbie zdrowia. Kto na wózku, ten bez kolejki osoby podpisanej jako JUW.
Kto na wózku, ten bez kolejki? – to chyba najbardziej idiotyczne hasło związane z tą ustawą.
Już początek tekstu wprawia w rozbawienie.
Od 1 lipca niepełnosprawni ze znacznym stopniem niepełnosprawności bez skierowania będą mogli iść do specjalisty lub fizjoterapeuty, którzy zalecą odpowiednią terapię.
Otóż fizjoterapeuta to nie lekarz, nie zaleci terapii i nie można do niego dostać się bez skierowania nawet zgodnie z tą ustawą:
Jeśli pacjent chce od razu odwiedzić fizjoterapeutę, udaje się od ośrodka fizjoterapii, posiadającego kontrakt z NFZ (jest ich ponad 5,5 tysiąca). W obu przypadkach nie musi mieć skierowania.
Ośrodków fizjoterapii z kontraktem NFZ może i jest 5,5 tysiąca, ale przypuszczam, że chodzi tu o ośrodki zatrudniające właśnie fizjoterapeutów oferujących zabiegi rehabilitacyjne wg skierowania, a nie zapewniających specjalistyczną poradę lekarską u lekarza – specjalisty rehabilitacji medycznej.
Już pominę niefortunne słowo „iść”. W potocznym znaczeniu może zastąpić słowo”uzyskać”, ale w przypadku niepełnosprawnych w stopniu znacznym, brzmi ryzykownie…
Wróćmy do nagłówka tekstu:
Już za tydzień wchodzi w życie ustawa, która ma ułatwić osobom niepełnosprawnym leczenie, w tym m.in. zapewnić szybki dostęp do rehabilitacji. W Fakcie ujawniamy, co się zmieni. Teraz osoba niepełnosprawna, by dostać się np. do ortopedy, potrzebuje skierowania od lekarza rodzinnego, a potem – jak każdy – na wizytę czeka miesiącami. Kolejne spędza w kolejce po rehabilitację.
Drogi Fakcie – nic się nie zmieni. Nadal tak właśnie będzie. Kto zetknął się kiedyś z osobą niepełnosprawną w stopniu znacznym, ten zrozumie, o czym mowa. Nagłówek sugeruje, że dotyczy to wszystkich. Przypuszczam, że w większości przypadków będą to wizyty domowe. Do specjalisty w imieniu osoby niepełnosprawnej pójdzie raczej opiekun. Widziałem wiele poradni, przez których korytarze i drzwi gabinetów taki niepełnosprawny po prostu się nie przedostanie. Opiekun o tym wie. Lekarz będzie musiał osobiście udać się do domu pacjenta. Oficjalnie, każda umowa z NFZ na ambulatoryjną opiekę specjalistyczną oraz rehabilitację uwzględnia wizyty domowe, proszę tylko uświadomić sobie, jakich nakładów wymaga taka wizyta, dla lekarza to co najmniej godzina pracy, włączając w to dojazd do pacjenta. Głośno żadna przychodnia tego nie ogłasza, to się po prostu nie opłaca, ale jeśli na skierowaniu lekarz POZ wyraźnie zaznaczy: wizyta u pacjenta, to nie ma wyjścia, trzeba iść. Pacjent osobiście w ośrodku zjawi się dopiero na diagnostykę i raczej sam nie „przyjdzie”.
Ponad tym wszystkim pojawia się dość ciekawy problem: pacjenci z niepełnosprawnością w stopniu znacznym nie potrzebują skierowania, jasne jest, że to opiekun zdecyduje o konkretnej potrzebie leczenia i zazwyczaj będzie wiedział, w jakim zakresie ta pomoc jest potrzebna. Nie można jednak zakładać, że lekarz POZ lub specjalista nie wskaże potrzeby innego zakresu leczenia. Skoro tak stwierdzi, dlaczego nie miałby wypisać skierowania? Mógłby opisać objawy i powody, dla których tak kieruje, a teraz powie: proszę sobie załatwić takiego specjalistę i wszystko mu wyjaśnić. Troskliwy opiekun ma za to wolną rękę – może skłonić do porady wszystkich specjalistów, jakich będzie uważał za niezbędnych. Skoro wszystkich możliwych, to lekarz POZ nadal będzie wypisywał skierowania na transport pacjenta do specjalisty niedostępnego w miejscu zamieszkania. Kto wtedy zakwestionuje zasadność potrzeby leczenia u specjalisty, o którym zdecyduje opiekun?