Decyzja o wyższym refundowaniu pacjentów w wieku do 18 lat dla wybranych świadczeń specjalistycznych jako sposób na zmniejszenie kolejek może wydawać się zaskakująca.
Prezes NFZ publikuje w zarządzeniach zmiany, których przyczyny ani oczekiwane efekty nie są do końca oczywiste. Zwłaszcza w zderzeniu z metodami, którymi mają być osiągnięte. Ostatni przykład: zapłacimy więcej za wybrane świadczenia i dzięki temu zmniejszą się kolejki. Bardzo trudno jest mi dostrzec w tym jasny związek przyczynowo-skutkowy.
Współczynniki
Zarządzenie Nr 64/2018/DSOZ wprowadza następujące zmiany refundacji:
14. W przypadku udzielania świadczeniobiorcom do ukończenia 3. roku życia świadczeń w poradniach specjalistycznych [.] – wartość rozliczanego świadczenia ulega skorygowaniu z zastosowaniem współczynnika 1,5.
15. W przypadku udzielania świadczeniobiorcom w wieku od 4. roku życia do ukończenia 18. roku życia świadczeń w poradniach specjalistycznych [.] – wartość rozliczanego świadczenia ulega skorygowaniu z zastosowaniem współczynnika 1,2.
16. W przypadku udzielania świadczeniobiorcom powyżej 18. roku życia świadczeń pierwszorazowych w zakresach: alergologii, endokrynologii, kardiologii i neurologii wartość rozliczanego świadczenia ulega skorygowaniu z zastosowaniem współczynnika 1,4.”;
Punkt 14 i 15 dotyczy poradni specjalistycznych dziecięcych oraz nie dedykowanych bezpośrednio dzieciom. Zastanawiałem się, jakie było rozumowanie prowadzące do wniosku, że takie działanie zmniejszy kolejki?
W załączniku do zarządzenia – Ocena Skutków Regulacji – nie można tego wyczytać, bo sformułowanie: premiowanie podmiotów leczniczych, które udzielają ambulatoryjnych świadczeń dla najmłodszych pacjentów kompleksowo i na najwyższym poziomie nie wskazuje bezpośrednio na taki efekt.
Oczekiwany wpływ
Przypuszczam, że NFZ miał na myśli zwiększenie przyjmowania dzieci w poradniach dla dorosłych, z zarządzenia wynika jednak, że premiuje również poradnie dziecięce (załącznik 5a). Poradnie dziecięce otrzymają większą refundację za wykonane świadczenia, być może ten zysk pozwoli na zwiększenie liczby godzin pracy specjalistów, a może nie. Nikt takiej decyzji otwarcie nie oczekuje.
W przypadku poradni dla dorosłych jest inaczej. Spodziewam się, że NFZ zamierzał zmniejszyć kolejki oczekujących do poradni dziecięcych, poprzez zachęcenie poradni dla dorosłych (po prostu nie dziecięcych) do przyjmowania dzieci. Jeżeli to miał na myśli, powinien chyba przesłać świadczeniodawcom odrębny, wyraźny komunikat przypominający o tym, że poradnia specjalistyczna nie dziecięca ma prawo leczyć dzieci. Wiele razy spotkałem się z pytaniem z rejestracji przychodni, czy do poradni można zapisać dziecko? Czy NFZ to zrefunduje? Niewiedza rejestracji to jedno, a niechęć czy też obawa lekarzy bez specjalizacji dziecięcych do leczenia dzieci to drugie. Nie wiem, czy nie czują się kompetentni leczyć osoby poniżej jakiegoś wieku? Spotkałem się z taką reakcją osobiście. Może mają rację, po co w takim razie tworzono by specjalizacje dziecięce?
NFZ zapomniał jednak o wprowadzeniu pewnego ułatwienia dla pacjentów. Jeżeli lekarz POZ kieruje dziecko do poradni specjalistycznej, wystawi skierowanie do poradni dziecięcej. Rejestracja przychodni, która nie dysponuje taką poradnią, ale ma analogiczną poradnię dla dorosłych, nie przyjmie skierowania. Trzeba wrócić po właściwe skierowanie. NFZ czy MZ (może to jest w kompetencjach Ministra Zdrowia) mógłby złagodzić ten wymóg i pozwolić na możliwość uznawania skierowań do poradni dziecięcych również do rejestracji do poradni niedziecięcych, ale tego nie zrobił.