Gdy syn zapytał mnie, czy Android na mojej komórce może być po rosyjsku, nie zaprotestowałem.
Wprawdzie dojechałem do Krakowa słuchając wskazówek typu head southeast, nawet żałując, że nie jest to возглави юго-восток, ale myśl o zmianach i tak mnie nie opuszczała. Przerobienie Androida z 4.2 na 6.2 nie skończyło się dobrze, bo telefon nie nadążał, wspominałem jednak z przyjemnością, jak naściągawszy gigów przeróżnych instalatorów mój syn zburzył stary i postawił nowy świat w granicach mizernej elektroniki. Byłem z niego naprawdę dumny. Nie miałem pojęcia, jak to robił, ale poruszał się w tym wszystkim niezwykle swobodnie. Chciałbym go zawsze widzieć tak zaangażowanym w to, co robi.
Moje zmiany polegają natomiast na zmianie miejsca pracy. Do tej pory żałowałem, że nie zrobiłem tego rok temu: była okazja, o której nawet nie wiedziałem. Teraz widzę, że moment zmiany jest o wiele bardziej właściwy. Z tego miejsca decyzja wydaję się być tak oczywista i tak trafiona w czasie, jak nigdy.
Jechałem więc do Krakowa rozmyślając o tym wszystkim i tak, jak się wjeżdża w nowy krajobraz, wjechałem w niezwykły spokój. Będzie dobrze. Myślałem o moim synu. Byłem o niego spokojny, po tych wszystkich zakrętach wkrótce znajdzie drogę. To naturalny proces, trzeba tylko być uważnym. Straciliśmy okazję, by go prowadzić, być z nim, teraz już tego nie potrzebuje, musi iść sam. Najważniejsze, że nie straciliśmy się z oczu. Wstecz wszystko wygląda inaczej. Trzeba było to, trzeba było tamto. Co powiem, o tej chwili, patrząc na nią za kilka lat. Punkt zwrotny. Wielokrotny. Jechałem i celebrowałem ten spokój. Medytowałem drogę. Tak. Byłem celebrytą spokoju. Starałem się słuchać siebie, być uważnym tu i teraz, by zachować to przeżycie jak najwyraźniej. Myślałem o moim synu, że to przeżycie chciałbym mu jakoś dać. Ale jak? Musi osiągnąć to sam. Wiem. Za chwilę będą kolejne kłopoty, zgrzyty, pomyłki. Mam nadzieję, że będę patrzył na to z innego punktu. Innego poziomu.
Decydując się na zmianę pracy, myślałem na początku o zemście. O porzuceniu wszystkiego w taki sposób, by jak najboleśniej odczuwano moją decyzję. Szybko jednak zrozumiałem, że to nie są moje uczucia. Nie warto marnować energii. Skupiłem się na sobie i na tym, co będzie.
Pieniędzy nie będzie więcej, czasu też, bo będą jeszcze dojazdy. Szpital mniejszy. Ale wierzę, że wszystko będzie inaczej i chociaż sam tłumaczę innym, że z daleka wszystko jest ładniejsze, lepsze, to tym razem tak własnie będzie i z bliska. Jeszcze chwila…

Haha, napisałem kiedyś wpis o prawie identycznym tytule (różni się dosłownie jedna literką, nie licząc interpunkcji): https://xpil.eu/zmiana-zmiany-zmiany/
Co do zmian, to – jak twierdzą buddyści – są one jedynym stałym elementem tego świata.
A pracę od czasu do czasu zmieniać trzeba, koniecznie. Jeżeli nie dla kasy, to choćby dla higieny psychicznej.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Prawda, chociaż w polskich małomiasteczkowych realiach brzmi jak szaleństwo.
PolubieniePolubione przez 1 osoba