Dziecięciem będąc udowodniłem z żelazną logiką, co ma piernik do wiatraka. Uznano wtedy, że mam umysł dociekliwy i analityczny. Tak mi zostało, ale teraz, w takim wieku, mówi się: upierdliwy. Przez duże U. Właściwie to przez duże wszystko.
No bo sami popatrzcie. Jednym z warunków poprawnej weryfikacji rozliczenia pobytu opiekuna jest zakaz łączenia z rozliczeniem przedłużonego pobytu matki z powodu karmienia. Według mnie to nie ma sensu. Co do zasady, jak mówili moi wykładowcy, rozliczenie to wskazuje na opiekuna. Wskazuje na osobę, która nie jest obecnie pacjentem u świadczeniodawcy. Można łatwo wskazać przykład ilustrujący. Kobieta rodzi dziecko i przebywa na oddziale nadal z powodu karmienia. Jej stan zdrowotny, niezależnie od faktu ciąży i porodu, wymaga sprawowania opieki również nad nią. Jest niepełnosprawna, może niewidoma, może nie ma ręki. Nieważne, matka, siostra, ciotka – jest jej niezbędnym opiekunem.
Sumuje się? Nie. To może sumowalibyśmy z rozliczeniem noworodka? Chyba nie. Mam wrażenie, że zamysł był właśnie taki: aby nie pozwolić na rozliczenie matki karmiącej jednocześnie jako opiekuna. Ktokolwiek jest więc opiekunem kogokolwiek – matki czy jej dziecka, nie można sumować i już!
A przecież w takiej sytuacji należy świadczenia wskazać różnym osobom. Osobom, a nie pacjentom.
Przez tak dokładne wykluczenie NFZ teoretycznie pozwala teraz (bo zakładam, że taki zakaz zostanie sformułowany kiedyś) na rozliczanie pobytu opiekuna, który sam jest pacjentem tego szpitala. Tu przykład jest banalny: rodzic i dziecko jako ofiary wypadku, zaczadzenia, z infekcją. Może to być cokolwiek, jeśli tylko znajdują się w sąsiadujących oddziałach szpitalnych i (teoretycznie) jedno z nich mogłoby sprawować taką opiekę.