patologia skierowania

Utrwalone przekonanie, że do większości specjalistów wymagane jest skierowanie, skutkuje tym, że jeśli pacjent zgłasza się bez skierowania, bo nie udało mu się uzyskać go od lekarza POZ, wymaga się od niego opłacenia wizyty, nawet jeżeli jest ubezpieczony.

Czy pacjent ubezpieczony powinien płacić za wizytę? Jest ubezpieczony, ale nie jest uprawniony do uzyskania świadczenia, bo tym uprawnieniem jest skierowane. Lekarze POZ w pewien sposób regulują dostępność i uzasadniają konieczność skorzystania z usług specjalisty.

Może to być dyskusyjne, zwłaszcza w obszarach, gdzie do niedawna skierowanie nie było wymagane – dermatolog, okulista – cóż lekarz POZ może pomóc w takich sprawach?

Istnieje pewna możliwość, związana z nierozstrzygalnym dla mnie paradoksem.

Pacjent zawsze może się zgłosić do specjalisty bez skierowania, jeżeli jego stan wymaga natychmiastowej interwencji lub rokuje szybkim i niekontrolowanym pogorszeniem stanu zdrowia. Lekarz ma prawo i obowiązek przyjąć po raz pierwszy pacjenta bez skierowania w trybie nagłym.

Paradoks polega na tym, że to pacjent definiuje wstępnie ten tryb, stwierdzając i komunikując objawy wymagające tego specjalisty. Lekarz może potwierdzić, oprócz oczywistych objawów (obrzęk, wysypka, omdlenie, itp.), faktyczne wystąpienie stanu nagłego po wstępnym badaniu fizykalnym, wywiadzie, albo na podstawie wyników szybkich badań diagnostycznych, np. EKG, pomiar ciśnienia. Tylko, że w tym momencie pacjent już jest w trakcie wizyty, której zasadność ma być dopiero orzeczona. Co, jeżeli lekarz stwierdzi, że to nadmierne obawy i efekty bardzo chwilowe, a zdrowie ma pacjent jak dzwon?

Nie rozliczyć, a żądać opłaty? Raczej rozliczyć jako jednorazowe świadczenie, jednak nagłe, bo obawy pacjent miał, nawet jeśli diagnozą, np. kardiologiczną, miałaby być hipochondria.

Idźmy dalej. Obawy były słuszne. Skierowania nie było, bo lekarz POZ albo miał czas dopiero za 4 dni, albo nie zidentyfikował problemu, albo zamierzał sam prowadzić leczenie objawowe – nieważne. Skierowania nie dał. Pierwsza wizyta w trybie nagłym może być bez skierowania, druga już nie. Lekarze specjaliści zazwyczaj mają, ugruntowany przez zarządzenie NFZ, lęk przed wystawieniem skierowania do samego siebie. Niby nic w tym nadzwyczajnego. Podstawą leczenia jest skierowanie, lekarz zbadał pacjenta, widzi zasadność kontynuacji leczenia i takie skierowanie wystawia, bo jest to warunek właściwie administracyjny w tym momencie. Tymczasem NFZ żąda powrotu pacjenta do lekarza POZ w celu wystawienia takiego skierowania. Lekarz specjalista powinien nawiązać służbową korespondencję Informacją dla lekarza POZ. Lekarz POZ powinien odpowiedzieć skierowaniem. Jest to idiotyczne, przyznaję. Lekarz specjalista, zamiast diagnozy w takiej Informacji mógłby równie dobrze napisać, to, czego oczekuje NFZ:

Uprzejmie proszę o zgodę na dalsze leczenie pacjenta, ponieważ jego stan zdrowia, potwierdzony moją diagnozą, tego wymaga.

Skierowanie, jak już kiedyś pisałem, jest ważne tak długo, jak długo trwa przyczyna jego wystawienia. Jeżeli jednak pacjent zjawi się po 2 latach od poprzedniej wizyty, sensowne jest zażądać potwierdzenia trwania tej przyczyny. Na tej zasadzie konstruowane są wizyty pierwszorazowe.

Wizytą pierwszorazową nie może być wizyta że skierowaniem na inną jednostkę chorobową w tej samej poradni, w której leczy się aktualnie pacjent. Objęcie pacjenta opieką trwająca z innej przyczyny wyklucza takie rozliczenie.

Tu znowu pojawia się kolejna wątpliwość, bo skoro pacjent jest objęty opieką, po co mu inne skierowanie i czy można w trakcie jednej wizyty zajmować się od tej pory dwoma schorzeniami?

Przyklad: pacjent w poradni ortopedycznej, przewlekle leczony z powodu następstw złamania ręki, ma przy okazji diagnozowaną skoliozę. Żądanie drugiego skierowania wydaje się być absurdem, chociaż w sprawozdawczości może wyglądać dziwnie.

Ten wpis został opublikowany w kategorii AOS i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

7 odpowiedzi na „patologia skierowania

  1. Olga pisze:

    Kolejna ciekawostka: pacjent posiada orzeczenie o stopniu znacznym na czas określony. Korzysta z AOS bez skierowania. Staje na komisje: orzekają mu koniec niepełnosprawności znacznej. I teraz kierunek POZ po skierowanie, aby móc kontynuować leczenie. Meh.

    Polubione przez 1 osoba

  2. darjusz pisze:

    A już zdążył dostać termin kolejnej wizyty z datą po terminie ważności orzeczenia.

    Polubienie

    • Olga pisze:

      Mało tego że dostał termin, on już był na tej wizycie po ustaniu terminu ważności orzeczenia… Nie wychwyciłam tego. Niezły fail.

      Polubienie

      • darjusz pisze:

        To może i lepiej. Gdyby doniósł skierowanie w ostatniej chwili to czas oczekiwania byłby dłuższy niż czas realizacji skierowania, a przy tym krótszy niż czas oczekiwania w przypadku pilnym. Same kłopoty.

        Polubienie

      • darjusz pisze:

        A tak zupełnie poważnie: nie znalazłem nigdzie zakazu wystawiania pacjentom skierowania do własnego gabinetu. Tak bym rekomendował, nawet papierowe, jeśli „e” już niemożliwe I wtedy, jak mawiali Rzymianie: przyjdzie kontrola, będziemy się martwić. Nie pamiętam, jak to było po łacinie. Duralex albo jakoś tak…

        Polubienie

  3. Krystian pisze:

    Mój szef od zawsze zalecał wystawianie skierowania do siebie. W czasach skierowań papierowych rozliczały się poprawnie nawet takie, które były wystawiane na wizycie, która tym skierowaniem była rozliczana… Była to prostsza ścieżka do rozliczenia niż w „tryb nagły”.
    A co do wizyt u dermatologa, okulisty będących kontynuacją leczenia rozpoczętego w czasach gdy skierowań nie było potrzeba jest przewidziany tryb „kontynuacja leczenia zgodnie z planem leczenia” (czy jakoś tak, piszę z pamięci).

    Polubione przez 1 osoba

Co o tym myślisz?